poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 2

Harry:

Obudził mnie promień światła wpadający przez uchyloną zasłonę. Kręciło mi się w głowie, nie pamiętałem praktycznie nic z poprzedniego wieczora, byłem oszołomiony, otworzyłem oczy by rozejrzeć się gdzie jestem. Zamrugałem kilka razy oczami, by mieć ostrzejszy obraz. Ściany były pomalowane w odcieniach szarości, leżałem na łóżku w ciemno-niebieskiej pościeli, a przede mną stała wielka biała szafa. Już wiedziałem gdzie jestem, to był pokój Louisa. Próbowałem sobie przypomnieć sobie jak tutaj trafiłem, ale nic z tego, miałem pustkę w głowie. Czyżbym był aż tak pijany. Nigdy nie miałem zwyczaju upijać się do nieprzytomności, więc podejrzewałem, że musiało się coś wydarzyć, tylko problem w tym, że nie wiedziałem co. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął mój ukochany. Wyglądał jak zwykle fantastycznie. Miał na sobie tylko jakieś spodenki. Jego idealna klatka piersiowa unosiła się miarowo. Nagle wydał z siebie dźwięk:
- Brałeś coś wczoraj? – spytał szorstkim tonem.
-  C-co!? – powiedziałem lekko zdezorientowany jego pytaniem – Przecież wiesz, że brzydzę się narkotykami… - odpowiedziałem.
- Gdy wczoraj przyszedłem do klubu to jakiś facet ciągnął Cię do tylnego wyjścia, a ty nawet nie potrafiłeś utrzymać się na nogach, wywlókł Cię na zewnątrz i zaczął Cię obmacywać. – powiedział, a ja cały czas próbowałem sobie przypomnieć co się wczoraj wydarzyło, pamiętam tylko, że piłem drinka z Nickiem, a później kompletna pustka. Nick? Czy on chciał mnie…  wzdrygnąłem się na samą myśl co mógł ze mną zrobić.
- Lou.. Ja nic z tego nie pamiętam, ktoś musiał mi coś dosypać do drinka – powiedziałem - Jak ten koleś wyglądał? – zapytałem z nadzieją, że to nie był Nick.
- Miał na sobie białą koszulkę i szarą marynarkę, szatyn, brązowe oczy… Zresztą czy to ważne. – odpowiedział, a ja zamarłem. To jednak był on. Nick chciał mnie wykorzystać, nie mogłem w to uwierzyć.
- Co mu zrobiłeś?
- Jak to co!? Pobiłem go i powiedziałem, że jak jeszcze raz Cię dotknie to będzie wąchał kwiatki od spodu – powiedział zdenerwowanym głosem. Tak myślałem, Lou był dość impulsywny, ale nie miałem wyrzutów sumienia. Dobrze mu tak.
- Dziękuję – powiedziałem posyłając mu uśmiech. Lou usiadł obok mnie na łóżku i potarł swoją ręką mój policzek.
- Harry kocham Cię i nigdy nie pozwolę by jakiś skurwysyn Cię skrzywdził, rozumiesz? – Gdy to powiedział momentalnie stanęły mi łzy w oczach. Uśmiechnąłem się lekko i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy się od siebie oderwaliśmy wyszeptałem mu do ucha:
- Ja Ciebie też kocham.

Louis:

Gdy Harry poszedł pod prysznic położyłem na łóżku. Na samą myśl co mogłoby stać się Harry’emu moje dłonie zacisnęły się w pięści. Jak tylko pierwszy raz go zobaczyłem, to już wiedziałem, że to ten jedyny.

 Siedziałem właśnie w swoim gabinecie wykonując jakąś robotę papierkową, gdy wszedł do niego Liam. Wyglądał na wzburzonego:
- Co się stało? – zapytałem chichocząc, ponieważ Liam zawsze śmiesznie wyglądał jak się złościł.
- Jak to co!? Za godzinę przyjedzie do mnie jakaś pierdolona gwiazdka i mam z nią nakręcić tą reklamę ciastek jak im tam „RITZ” czy coś takiego.
- C-co? Przecież jest już 19.00 . Kto to wymyślił!? – powiedziałem z irytacją; Liam był za dobry dla wszystkich i dlatego oni go wykorzystywali, nie lubiłem tego.
-  Nasz wielce pojebany szef!!! Ughh… Umówiłem się z Danielle, miałem się z nią spotkać już wczoraj, ale też musiałem zostać po godzinach. Jak ja nienawidzę tego dupka.
- To jest nas dwóch, ale nie mów tego głośno bo ktoś może nas podkablować – uśmiechnąłem się lekko by dodać mu otuchy. – Nie można nakręcić tej reklamy jutro? – zapytałem.
- Nie, nie można bo nasza gwiazdka ma „bardzo napięty grafik i tylko dzisiaj ma czas”
- Idź na swoją randkę ja się zajmę tą „gwiazdką” – powiedziałem posyłając mu uśmiech.
- Naprawdę, Lou jesteś super. Jestem twoim dłużnikiem… - powiedział prawie wybiegając z mojego gabinetu. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do swojej roboty. Dobrze, że znałem całą koncepcje tej reklamy, bo inaczej byłoby mi trudno. Po prawie godzinie rozległo się pukanie do gabinetu
- Prooszee… - powiedziałem nadal zanurzony  w papierach.
- Lou nie widziałeś gdzieś Liama, bo miał kręcić tę reklamę, ale nigdzie go nie ma? – powiedziała Crystal. Podniosłem oczy na niewysoką szatynkę i powiedziałem:
- Liama nie ma już w pracy, teraz ja zajmuję się tą reklamą – podniosłem się z krzesła i szedłem w stronę wyjścia mamrocząc pod nosem:
- Oby nasza gwiazdka miała duże cycki, bo inaczej reklama się nie sprzeda.
- Yyy… To jest facet – powiedziała Crystal. Widocznie nie mówiłem dość cicho. Gdy doszliśmy na plan stanąłem jak wryty. Przede mną stał młody mężczyzna, może 20 lat. Jego głowę zdobiły ciemno-brązowe loki, miał zielone oczy i pełne różowe usta. Jego usta wygięły się w uśmiechu i dojrzałem dołeczki w jego policzkach. Miał na sobie czarne rurki, które idealnie podkreślały jego długie umięśnione nogi i nieziemski tyłek, oraz czarną koszulę i jasną marynarkę. Z kontemplacji wyrwał mnie jego nieco ochrypły głos:
- Jestem Harry Styles – przedstawił się podając mi dłoń.
- Louis… Louis Tomlinson – przedstawiłem się odwzajemniając gest. – Zrobimy tak, dostaniesz paczkę ciastek, będziesz trzymał je w ręku i powiesz to co dostałeś na maila ok.? A potem tylko dopowiesz coś w stylu „polecam Harry Styles” jasne?
- Jak słońce. – powiedział posyłając mi uśmiech.

Już wtedy wiedziałem, że połączy nas coś więcej niż tylko współpraca w reklamie. Nasza znajomość rozwinęła się dość szybko. Kilka spotkań i już wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko, od razu powiedział mi, że jest gejem, ja też go nie okłamywałem, może między innymi dlatego tak dobrze się rozumiemy. Kocham go i nie pozwolę na to by stało mu się coś złego.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz